czwartek, 12 lutego 2015

nie jestem w stanie zliczyć, ile razy postanawiałam zacząć ćwiczyć, uczyć się hiszpańskiego, regularnie chodzić do muzeum/teatru, czy choćby uczyć się na bieżąco na studiach. rekord z ćwiczeniami to 3 dni, z hiszpańskim chyba 20, do muzeum dotarłam raz (za namową koleżanki), do teatru nigdy, a z nauką zawsze kończyło się tak samo - 2 dni przed egzaminem wyjęte z życiorysu.

ostatnio znowu postanowiłam zacząć ćwiczyć, ale tym razem trochę inaczej. zaczęłam z wizją końca. znalazłam odpowiednie zdjęcie. oprawiłam. podczas ćwiczeń stawiam je pod laptopem. kiedy nie mam już siły lub kiedy zaczynam wymigiwać się od ćwiczeń, zerkam na zdjęcie i wiem, że takiego efektu nie uzyskam siedząc w fotelu.

ćwiczę od tygodnia. wiem, że to bardzo krótko, ale patrząc na mój życiowy rekord to całkiem niezły wynik. dodatkowo, co nigdy się nie zdarzało, cały dzień czekam na ćwiczenia! bo autentycznie sprawiają mi przyjemność. 

czuję, że tym razem misja zakończy się sukcesem :)
zobaczymy, jak pójdzie z hiszpańskim ;) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz